środa, 22 października 2014

Drugi dzien Triduum...

W procesie rozpoznawania powołania i dojrzewania decyzji jego realizacji nie ma u Klareta nic wyjątkowego, nic nadzwyczajnego, nic co by nie było zgodne z tradycją Kościoła. Jest u Klareta klasyczny w historii życia zakonnego fundament biblijny jego powołania; jest tam wyraźne wezwanie do odpowiedzi na miłość Chrystusa i zobowiązanie do Jego możliwie doskonałego naśladowania; są wahania, osobiste wątpliwości i przeszkody stawiane przez innych; jest okres zafascynowania inną rzeczywistością i czas udanego budowania własnej kariery; w końcu jest też doświadczenie zdrady, ludzkiej ułomności, głębokiego kryzysu i wreszcie trwałego nawrócenia. Nic wyjątkowego, przeciwnie jakby odbicie naszych własnych doświadczeń, rodzaj zapowiedzi naszych współczesnych przeżyć, a jednocześnie bardzo głęboko zakorzenionych w historię życia konsekrowanego. Setki świętych założycieli i zakonników miało przed Klaretem podobne przeżycia, a jednocześnie są też one jakby naszymi najbardziej intymnymi doświadczeniami.


Klaret zamierzał zostać zakonnikiem, ale w 1829 r. wstąpił do seminarium diecezjalnego w Vic. Prowadził studia eksternistyczne i nie było mu lekko. Świątobliwy biskup postanowił jednak wyświęcić go przed czasem, w 1835 r. Rok później rząd rozwiązał wszystkie zakony męskie, a w 1837 r. wprowadził zakaz udzielania święceń kapłańskich. z pewnością nie był to przypadek, ale jeden z konkretnych znaków działania Bożej Opatrzności w życiu Klareta, które towarzyszyły mu od samego urodzenia: był piątym z jedenaściorga dzieci, z których dokładnie co drugie umierało w wieku niemowlęcym. Pech i prześladowania nie opuściły go aż do śmierci na wygnaniu, ale prawie zawsze wychodził z wszelkich opresji zwycięsko. Nie był szczęściarzem, chociaż przed nawróceniem uzbierał nie małą fortunę grając na loterii. Nie był wolny od błędów. Kiedy odkrył w sobie powołanie misjonarskie, zaopatrzony w listy polecające udał się do Kongregacji Rozkrzewiania Wiary, nie wiedząc o tym, że latem w Rzymie urzędy są po prostu zamknięte. Popełniał też błędy ortograficzne, chociaż był arcybiskupem i przynajmniej formalnie, senatorem. Kastylijski nie był jego ojczystym językiem, ale nie przeszkadzało mu to w napisaniu ponad stu książek i broszur, z Camino recto (1843) na czele katechizmem, który stał się najbardziej poczytną pozycją na hiszpańskim rynku wydawniczym na przełomie XIX i XX wieku: 220 wydań na przestrzeni jednego stulecia. Założył w Barcelonie nowoczesną drukarnię i wydawnictwo, które w ciągu pierwszych 19 lat istnienia opublikowało 7 mln broszur i 3 mln książek (półtora miliarda stron).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz